piątek, 30 września 2011

„Bo to okropne! Iść – i aniołów już nie napotykać!”
                                                        – J. Słowacki


* * *

"W rękach Anioła"

Prawdziwą swą wartość ujrzysz nie w lustrze, ale w darze z siebie – w tym, co wspaniałomyślnie oddasz komuś, kto tobie dać nic nie może.

*

W pewnej baśni do wrót chałupy chorego i opuszczonego starca zapukała dziewczynka – sierota. Kiedy dał jej coś zjeść i jakieś odzienie, mała z miotłą i ścierką zabrała się za porządki. Za parę godzin w chałupie było czysto jak nigdy dotąd. A kiedy chciała pójść dalej, starzec poprosił ją, by została. Tak się stało i dość szybko pokochał ją jak córkę. Trudno powiedzieć, czy była ładna, bo zawsze była jakoś zakrzątana i zatroskana, a twarz często zasłaniały jej bujne, długie włosy w kolorze słońca. Dlatego nazwano ją Słonecznicą, bo i miała w sobie to ciepło, blask, radość wobec każdego. A potrzebujących tego potrafiła odszukać w całej okolicy i udzielić z siebie czegoś, co przynosiło ulgę czy pociechę. Dziewczyna wyrosła już ponad słoneczniki w ogrodzie, gdy tamtą krainę nawiedził głód. Mimo że mieli trochę zapasów, to szybko je rozdała bardziej potrzebującym. Wkrótce nie mieli już nic. Słonecznica siedziała więc u stóp swojego przybranego ojca i śpiewała mu, by zapomniał o niedoli. Wtedy ktoś zastukał do drzwi i stanął w nich starzec tak obdarty, słaniający się na nogach, że biedniejszego nie było chyba od początku świata.

„Nie mamy nic, czym cię możemy wspomóc czy ugościć” – powiedziała Słonecznica. „Ja proszę tylko o jakąś koszulinę na grzbiet” – powiedział biedak. „Ale na Boga, nie mam nic takiego” – odrzekła. A on: „Masz, dziewczyno. Masz te piękne złote włosy. Daj mi je, to utkam sobie koszulę”. Zapłakała Słonecznica nad swoim skarbem, lecz sięgnęła po nożyce i oddała włosy biedakowi. A ten podszedł do warsztatu tkackiego i zaczął te włosy rozplatać, splatać i tkać… Powstająca tkanina była tak złocista, że trudno było na nią patrzeć. Biedak zarzucił ją w końcu na ramiona, podziękował i ruszył przed siebie. Słonecznica z ojcem stali w progu i nie mogli uwierzyć, jak tamten wyprostował się i szedł coraz bardziej majestatycznie. A owa złocista tkanina rosła na nim i powiewała, aż zaczęła unosić go w górę, zamieniając się w złocistą chmurę, a potem w niewyobrażalnie piękną gwiazdę. Oboje więc uklękli i pochylili głowy, słysząc, jak ktoś błogosławi ich z gwiazdy głosem Anioła.

*

Każdy z nas, mając coś w sobie czy u siebie – nie doceniając tego lub przeceniając – nie wie, kiedy przebrany Anioł przyjdzie go o to poprosić i z czym odejdzie. I czy to coś zostanie zmarnowane, bo zatrzymane, czy przemienione w wieczne złoto, bo oddane. Wszystko zależy od tego, do czego się przedtem przywykło…

Brat Tadeusz Ruciński




poniedziałek, 5 września 2011

Zmęczenie "materiału"


Za nami trzy pełne dni przedszkolakowania.
Uczymy się wzajemnie tej nowej sytuacji.
 Miłek ochoczo wędruje  do przedszkola i co najsmutniejsze (chyba tylko dla Mamy ;) to zapomina  dać buziaka na pożegnanie.
 Sama usuwam się na bok i  gdzieś tam przez "dziurkę od klucza" podglądałam jego osobistość . Jestem ciekawa zachowań, adaptacji jego w nowym środowisku, jestem ciekawa jak odnajduje się On sam w tej sytuacji.
Mam narazie dużo czasu bo urlopuję, więc mogę sobie pozwolić na takie małe szpiegowanie .

Dwa pierwsze dni minęły nam bez żadnego zarzutu, jednak dzisiaj już tak nie było. Podczas mycia rączek przed śniadaniem jeden mały chłopiec rozpłakał się i żeby nie było mu smutno to reszta tych 3 i 4 latków  postanowiła mu pomóc koncertować. Ojoj ale się działo.Ileż polało się łez, ile było smutku i żałości  w tych małych oczkach. Ajajaj

Miłek zrobił też Paniom przedszkolankom małego psikusa przy obiadku - a mianowicie zasnął z głową na stoliku pomiędzy zupką, a kompocikiem ;)
Każde miejsce przecież do snu jest dobre. ;) Jednak zdecydowanie za krótko i padł chłopak w domu.

Złapaliśmy też pierwszego przedszkolnego wiruska i jutro siedzimy w domku.
Niestety.


Wszystkim Mamom debiutujących przedszkolaków i pierwszoklasistów życzę dużo cierpliwości ;)

Mili 



niedziela, 4 września 2011

Duch Krakowskiego Kazimierza - Part 2


Wśród tych wąskich uliczek, kameralnych i klimatycznych kafejek, pubów i restauracji  tętni życie.
Na krakowskim Kazimierzu architektonicznie czas zatrzymał się wiele lat temu. Mimo iż mnóstwo tu obdrapanych kamienic, opuszczonych ruderek,   to jednak te ceglaste stare kamieniczki, pięknie ukwiecone  balkony z kutymi balustradami nadają prawdziwego autentycznego klimatu.
Ta żydowska dzielnica  oddycha swoim rytmem , jednak ducha tego Kazimierza odnajdą i poczują tylko Ci wrażliwi "inaczej",  którzy kochają to co STARE.


























sobota, 3 września 2011

Basil


Bazylia zagościła w moim ogródku zupełnie przypadkiem.  
Na jesieni ubiegłego roku wyrzuciłam ziemię po bazylii do ogródka między rabatki - takie tam suche badylki  bo zapomniałam podlewać na balkonie.
A w tym roku między kwiatami sobie bujnie wyrosła niezauważona przez nikogo.
Więc zebrałam plony i czekam na następne - zapowiadają się  obfite.








EDIT.
tak więc już wiem, że pomyliłam się i tytuł posta powinien brzmieć OREGANO a nie BASIL, ale co tam pachnie i tak przecudnie, a do potraw będzie wyśmienite to ziółko.
Dzięki wielkie.